Z własnego na własne

Masz samochód? Mam i nie zawaham się go użyć! Jak w tej bajce. „Mam smoka i nie zawaham się go użyć” - mówił osioł w „Shreku”. My samochody też mamy i bez wahania używamy je dla pożytku i dla radochy. I o to wahanie tu idzie. Coraz więcej z nas zanim użyje to się zawaha. Powodów tego wahania jest coraz więcej. Zaczęło się od liczenia kasy, w domu, w firmie i zadawania sobie pytań. Ile nasze auto pali, jak nadszarpuje nasz budżet, dlaczego opony takie drogie, po co tyle przepłacamy w autoryzowanych warsztatach itd. Od liczenia do wahania. A od wahania do decyzji jeden krok. Krok w kierunku, który kiedyś wydawał mi się zdradą marzeń o pięknej motoryzacyjnej miłości, miłości do samochodu. Ten krok to przesiadka z auta do autobusu metra, tramwaju. Nasze polskie marzenia i aspiracje by dogonić samochodową Europę w końcu się ziściły ale na krótko. Ledwo się zaczęło, a już się skończyło. Masz auto, masz - ale w korku. Lubiłeś pęd to dziś szybko możesz pojeździć na torze. Liczyłeś na tanie paliwo, ale ono tanie to już było. Co więc zrobić z tą miłością? Kochać dalej ale już inaczej. Moja miłość do samochodu stała się bardziej wyrafinowana i selektywna. Samochód cieszy, do niego się tęskni, on wozi na urocze wycieczki i jest członkiem rodziny do zadań specjalnych. Jest po to by bawił i pomagał, w tej kolejności.

Wydawało mi się, że będzie to ponad moje siły abym ja, facet zwariowany na punkcie samochodu wychodząc z domu, całował swoje auto w nos i... wsiadał do autobusu lub metra. I co? I ... pełne zaskoczenie, jest ciekawie, praktycznie i zza szyby autobusu wreszcie widzimy świat. Pojawiają się bowiem widoki, których z auta nie znaliśmy, wypatrując drogowych niebezpieczeństw. Znikają stresy, a nagle pojawia się spokój. A czy jest taniej? Teoretycznie nie bo ceny korzystania z komunikacji miejskiej szaleją, a ceny paliw spadają. Ale gdy na koszty spojrzymy praktycznie i policzymy wszystko, i paliwo, i ubezpieczenie, i ewentualne mandaty, i drożejący oraz często nieuczciwy serwis to jesteśmy na plus i to duży.

Kiedyś, jadąc autobusem za darmochę bom, już przecież emeryt pomyślałem sobie, że na Boga to wszystko moje. I ten samochód stojący pod domem, i to metro, które mi budują i ten ładny, polski autobus, którym jadę. To moje boć to demokracja i na to idą moje podatki. I tak przesiadając się z własnego auta do własnego autobusu czuję się całkiem dobrze. Z własnego na własne.

 

Źródło zdjęcia: Shutterstock.com