Wirtualna rzeczywistość w bankowości. Czy tak będziemy odwiedzać bank w przyszłości?

Nie tylko rozrywka

Wirtualna rzeczywistość kojarzy się powszechnie z rozrywką. Nic dziwnego – eksploracja cyfrowych światów bywa ekscytująca, a immersja – poczucie zagłębienia się w wygenerowanym komputerowo otoczeniu – bywa nieporównywalnie większa, niż w sytuacji, gdy grając po prostu siedzimy przed ekranem.

Nikogo nie dziwi również wykorzystanie wirtualnej rzeczywistości w szkoleniach wojskowych, medycynie czy turystyce. Możliwości, które pojawiają się, gdy zakładamy na głowę gogle VR, wydają się niemal nieograniczone, co wspaniale wykorzystują na przykład muzea.

Warto wspomnieć choćby Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku, które możemy odwiedzić nie ruszając się z domu. Jeszcze ciekawiej prezentują się inicjatywy, wybiegające poza zwykłe przeniesienie do wirtualnej rzeczywistości budynków i pomieszczeń, czego przykładem jest choćby niesamowita prezentacja VR „Dreams of Dali”, przenosząca nas nie do muzealnej ekspozycji, ale do… wnętrza dzieł słynnego malarza.

Początki w Second Life

Jak te pomysły mają się do bankowości? Okazuje się, że również i w tej dziedzinie wirtualna rzeczywistość ma nam coś ciekawego do zaoferowania.

Warto przy tym zauważyć, że bankowość w wirtualnej rzeczywistości jest znacznie starsza, niż nasilający się od kilku lat trend związany z popularyzacją VR. Jej przykłady odnajdziemy choćby w nieco już zapomnianej grze Second Life, której ambicją było odwzorowanie w cyfrowej rzeczywistości realnego świata.

Nic zatem dziwnego, że w grze pojawiły się oficjalne przedstawicielstwa różnych państw, reprezentacje władz wielu miast, uczelni czy firm, a także oddziały banków. Co więcej, cyfrowa ekonomia rządziła się całkiem realnymi prawami. Na pewnym etapie rozwoju świata gry możliwość wymiany prawdziwych pieniędzy na stosowaną w grze walutę sprawiła, że w niektórych krajach Second Life przyciągnęło uwagę urzędników, odpowiedzialnych za regulacje, związane z rynkiem finansowym

Nowe technologie to nowe możliwości

Second Life, choć nadal istnieje, szczyt popularności ma jednak już dawno za sobą. Powszechnie, łatwo i tanio stała się dostępna znacznie doskonalsza wirtualna rzeczywistość. Po założeniu specjalnych gogli poruszamy się samodzielnie, a nie poprzez widzianego np. na ekranie komputera awatara. Daje to zarówno nam, jak i bankom zupełnie nowe możliwości.

Dostrzegła je choćby firma Comarch, która przygotowała dla banków narzędzie, pozwalające na wirtualne spotkania z doradcą finansowym. Ich zadaniem jest nie tylko zniwelowanie odległości i umożliwienie spotkania niemal twarzą w twarz dla osób, znajdujących się w różnych miejscach, ale o coś znacznie ciekawszego.

Wirtualna rzeczywistość w bankowym wydaniu

Jest to możliwość atrakcyjnego prezentowania różnych danych. Zamiast prezentować tabelki i liczby, doradca będzie mógł np. przenieść klienta do jakiejś nieruchomości, pokazać mu przestrzenne, atrakcyjne wykresy czy zwizualizować dane albo skutki różnych decyzji, o czym przekonuje François-Xavier Hen z Comarchu.

- Przeczesywanie rozmaitych danych finansowych może skutkować poważnym bólem głowy. Zadaliśmy więc sobie pytanie: jak zamienić nudę we frajdę? Wtedy na myśl przyszła nam rzeczywistość wirtualna. Chodzi tu o wizualizację wspomnianych danych, zazwyczaj suchych i nieprzyjaznych - i w efekcie spowodowanie, by stały się znacznie przystępniejsze. Możemy wizualizować również potencjalne skutki decyzji inwestycyjnych- mówi.

Jak wygląda przykładowy scenariusz takiego spotkania? - Smartwatch powiadamia cię o szybko spadających cenach ropy. Chwytasz za telefon, umieszczasz go w goglach 3D, łączysz się z doradcą i mówisz, żeby pokazał ci, jak ten spadek wpływa na twoje inwestycje i jaki ruch możesz teraz wykonać. To płynne przejście od malutkiego ekraniku na nadgarstku do wielkiego ekranu w twoich goglach - to, co ostatecznie widzisz w 3D jest czymś w rodzaju centrum dowodzenia gdzie masz pełen ogląd sytuacji - mówi Maciej Wolański z Comarchu.

Cyfrowy świat jako argument

To jednak tylko jeden z aspektów rewolucji, jaką może przynieść wirtualna rzeczywistość w bankowości. Co jeszcze może się zmienić? Najnowsze badania wskazują, że wirtualna rzeczywistość to świetne narzędzie, które pomaga nam zrozumieć znaczenie i sens różnych produktów bankowych.

Dowodem na to jest doświadczenie, przeprowadzone na grupie ochotników. Jego uczestnicy dostali gogle VR, a po ich założeniu trafiali do pomieszczenia, w którym znajdowało się duże lustro, w które – pozostając w wirtualnej rzeczywistości - mogli spojrzeć. Niektórzy widzieli w nim swoje aktualne odbicie, a inni swoją twarz, ale przekształconą tak, by odzwierciedlała wygląd w wieku 70 lat.

Po takiej sesji zapytano badanych, jaką część z 1000 dolarów chcieliby przeznaczyć na bieżące potrzeby i różne przyjemności, a jaką odłożyć na przyszłą emeryturę. Okazało się, że osoby, widzące w wirtualnej rzeczywistości swoje postarzone alter ego były skłonne odkładać na emeryturę niemal dwa razy więcej od pozostałych! Wirtualna rzeczywistość pomogła w tym przypadku pokazać, że oszczędzanie nie jest jakimś abstrakcyjnym wyrzeczeniem, ale to tak naprawdę pieniądze, które ofiarowujemy samym sobie – tylko trochę starszym.

Ogranicza nas tylko wyobraźnia

Czy i kiedy odwiedzimy bank, zakładając na głowę gogle VR? Rosnąca popularność wirtualnej rzeczywistości pozwala sądzić, że wydarzy się to już niebawem. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że dostęp do VR stał się tani i powszechny za sprawą rozwiązań, wykorzystujących nasze smartfony.

Pozostaje zatem kwestią czasu, gdy siedząc wygodnie w fotelu odwiedzimy nasz bank, którego wygląd dostosujemy do aktualnego samopoczucia. Pastelowe ściany i klimat typowy dla startupu? Proszę bardzo! A może stylowe marmury wykończone mosiądzem? Żaden problem!

W czasie rozmowy z doradcą przeniesiemy się na przykład na osiedle, gdzie zamierzamy kredytem sfinansować zakup nieruchomości albo – jeśli będziemy mieli taki kaprys – choćby do amazońskiej dżungli. Z goglami VR na głowie będzie nas ograniczać wyłącznie nasza wyobraźnia.

 

Fot. Fotolia