Szlachetna Paczka to dopiero początek - wywiad z ks. Jackiem Stryczkiem, pomysłodawcą akcji

Najlepszą formą pomocy drugiemu człowiekowi jest pokazaniu mu, jak sam może poradzić sobie w trudnej chwili. Ksiądz Jacek Stryczek, pomysłodawca, współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia WIOSNA wie o tym najlepiej. To on wiele lat temu stworzył ideę Szlachetnej Paczki. Jak jednak sam wyjaśnia, pomoc materialna w postaci tysięcy świątecznych paczek to dopiero pierwszy krok w pomocy potrzebującym.

 

Zespół ING: Szlachetna Paczka to ogromna, ogólnokrajowa akcja. Jedna z największych w Polsce. Biorą w niej udział osoby prywatne, rodziny, organizacje, firmy. Szlachetna paczka po raz pierwszy została zorganizowana 17 lat temu w Krakowie. Jak narodził się pomysł?

Ks. Jacek Stryczek: Pomysł narodził się, gdy miałem 20 lat i byłem studentem AGH. Wtedy też otworzyły mi się oczy i zobaczyłem, jak wielu potrzebujących, biednych jest wokół mnie. Chciałem im pomóc, działałem od rana do nocy i mimo, że padałem już ze zmęczenia, pracy nie było końca. Nie chciałem jednak przestać, a że jestem inżynierem, zacząłem kombinować. Wtedy powstał pomysł stworzenia inicjatywy, która daje możliwość pomagania ludziom. Swoje własne doświadczenia rozdzieliłem między wielu i w ten sposób udało się zwiększyć zasięg naszych wspólnych działań. Co ważne, tutaj zawsze konkretny człowiek pomaga konkretnemu człowiekowi. Tak naprawdę jest w nas potrzeba pomagania, ale nie zawsze wiemy, jak i komu. Dlatego my szukamy biednych rodzin, sprawdzamy i opisujemy dokładnie ich potrzeby oraz historię, a informacje te trafiają do systemu. Osoby bardziej majętne wybierają daną rodzinę, kompletują paczkę, wysyłają do magazynu, a stamtąd nasi wolontariusze przekazują ją do rodziny. Darczyńca natomiast dostaje informację zwrotną, może dowiedzieć się, czy prezenty się spodobały. Tak wygląda ten mechanizm i to chyba pierwsza taka inicjatywa na świecie.

Sukces akcji jest bezapelacyjny. Tylko w zeszłym roku paczki trafiły do prawie 19 tys. rodzin. Ich łączna wartość wynosiła ponad 47 mln zł. Zaangażowanych było 11 tys. wolontariuszy. Czy łatwo było zachęcić ich do działania? 

Z początku było bardzo ciężko. Wtedy Polska była bardzo podzielona, byli ci, którzy dorobili się majątku, ale też ci, którzy popadli w biedę. Między tymi grupami był wielki mur. Duża zmiana nastąpiła po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, kiedy wielu młodych ludzi wyjechało i zobaczyło, że można inaczej patrzeć na życie, inaczej funkcjonować w społeczeństwie i inaczej patrzeć na drugiego człowieka. Dzięki temu staliśmy się innym krajem. Ludzie dostrzegli, że majątek można nie tylko gromadzić, ale też się nim dzielić, z tym, że ta pomoc nie powinna być anonimowa. W tym tkwi sekret sukcesu tego mechanizmu. Przygotowując paczkę, dokładnie wiemy, do kogo ona trafi i to jest bardzo ważne. To motywuje. Coraz częściej słyszymy nawet, że to swego rodzaju nowa tradycja. Ludzie mając do wyboru kupowanie kolejnych prezentów dla siebie, wolą przygotować paczkę dla kogoś, komu jest znacznie bardziej potrzebna. To staje się największą frajdą, prezentem z okazji Świąt.

Szlachetna Paczka to nie tylko wsparcie materialne w postaci żywności, mebli, ubrań czy zabawek, ale też program rozleglejszej pomocy. Ważnym elementem jest program edukacyjny. Dzięki niemu ludzie, którym pomagacie uczą się, jak lepiej, skuteczniej zarządzać finansami, jak znaleźć pracę i ją utrzymać. Czy można ocenić,  która z tych form pomocy jest skuteczniejsza?      

Gdy ktoś jest chory i leży w łóżku, to ja przynoszę mu herbatę. Jednak nie robię tego, by ten ktoś już nigdy z tego łóżka nie wstawał. Paczka jest taką herbatą, dostarczamy najpotrzebniejsze rzeczy, ale w ten sposób też motywujemy. W czasie odwiedzin, działań wolontariuszy staramy się wpływać na tych ludzi i pomagać im stanąć o własnych nogach. Mamy taką historię, darczyńca skontaktował się z firmą meblarską z prośbą o rabat przy zakupie mebli, które miały trafić do potrzebującej rodziny. Rozmawiał akurat z prezesem, który powiedział, że 6 lat wcześniej, kiedy był w potrzebie, sam dostał paczkę. Nie tylko sprzedał meble po cenie kosztów produkcji, ale jeszcze dołożył dodatkowe. To pokazuje, że Paczka budzi ludzi, motywuje do wysiłku, choć oczywiście nie zawsze i nie każdego, ale warto próbować. Historii, w których osoby, którym pomagamy wychodzą z problemów i nawet same zaczynają pomagać, jest coraz więcej. Ale też wynika to z faktu, że staramy się reagować jak najszybciej, nie czekamy, działamy już, kiedy ludzie zaczynają staczać się na dno, kiedy bieda dopiero się pojawia. Podczas szkoleń dla wolontariuszy kładziemy na to duży nacisk, żeby reagowali, działali jak najszybciej.

Co należy zrobić, aby zostać wolontariuszem Szlachetnej Paczki?

Na wolontariuszach spoczywa wielka odpowiedzialność. To oni najpierw badają sytuację w rodzinach, poznają je od bardzo osobistej strony, a później też podejmują decyzje. Ci ludzie muszą pewnie stać na nogach, ale też odznaczać sie empatią i delikatnością. Dlatego proces rekrutacji ma aż 4 etapy. Później jeszcze są liczne szkolenia. To bardzo profesjonalny system wolontariatu, a wolontariusze zdobywają wiele umiejętności, m.in. z zakresu komunikacji czy zarządzania projektami. Wielu z nich zostaje później liderami w Szlachetnej Paczce, bardzo dobrze też radzą sobie na rynku pracy, ponieważ dysponują potrzebnymi, wartościowymi umiejętnościami.

Paczka Biznesu to projekt, który rozwinął się na bazie Szlachetnej Paczki. W ramach tego projektu wolontariusze wspierają ludzi w powrocie na rynek pracy, pokazują jak efektywnie zarządzać finansami. Uczą zaradności, dostosowania umiejętności do potrzeb pracodawców, poszukiwania swojego miejsca na rynku pracy. ależy nam też na tym, żeby ci, którzy dostaną wędkę nie sprzedawali jej, aby kupić ryby. Jestem przekonany, że model, który nadal jest udoskonalany pozwoli nam osiągnąć ten cel.

Paczka Biznesu to projekt, który rozwinął się na bazie Szlachetnej Paczki. W ramach tego projektu wolontariusze wspierają ludzi w powrocie na rynek pracy, pokazują jak efektywnie zarządzać finansami. Uczą zaradności, dostosowania umiejętności do potrzeb pracodawców, poszukiwania swojego miejsca na rynku pracy. Kiedy pojawił się ten pomysł i jak się rozwijał?

Ta idea dojrzewała powoli. W 2004 r. Doszedłem do wniosku, że nie może być tak, że pomagamy coraz większej liczbie ludzi i tej pomocy coraz więcej potrzeba. Pomyślałem, że trzeba działać tak, aby to potrzebujący zarabiali więcej, żeby oni, swoją pracą i postawą, sami uwolnili się z tej biedy. Dziś, jako organizacja mamy już ogromne zaplecze merytoryczne. Dysponujemy pionem szkoleniowym, który opracowuje program kształcenia, ale też przyjaźnimy się z wieloma firmami, instytucjami, które wspierają nas i dzielą się swoją wiedzą jak ING Bank Śląski. Otrzymujemy pomoc między innymi właśnie w formie finansowej, merytorycznej, ale też bardzo praktycznej wiedzy. Eksperci przekazują ją naszym szkoleniowcom, a oni uczą wolontariuszy, którzy pomagają potrzebującym. Włączają się w te działania też ludzie rozpoznawalni, sławni, którzy rozumieją i popierają naszą ideę. Wspólnie staramy się, aby ta akcja nie polegała tylko na tym, żeby zamiast ryby dawać wędkę. Zależy nam też na tym, żeby ci, którzy dostaną wędkę nie sprzedawali jej, aby kupić ryby. Jestem przekonany, że model, który nadal jest udoskonalany pozwoli nam osiągnąć ten cel.        

 

Fot. Agnieszka Ożga-Woźnica