Oszczędzanie w domu i w biurze – te sposoby pozwolą odłożyć bez wysiłku

Korzyści  płynące z oszczędzania energii elektrycznej mają dwa wymiary: pierwszy – najbliższy naszym portfelom – to oczywiście obniżenie wysokości rachunków za prąd. Drugi ma wymiar ekologiczny i jest nie mniej ważny. Wymieniając w domu żarówkę na energooszczędną nie poprawimy w widoczny sposób jakości powietrza, którym oddychamy. Robiąc to jednak razem z kilkuset milionami osób – już tak. Liczy się tu efekt skali.

Unijni decydenci zakazali sprzedaży tradycyjnych żarówek nie dlatego, że mają zamiłowanie do wprowadzenia kolejnych regulacji – jak sądzą niektórzy. Początkowo wycofane ze sprzedaży zostały żarówki 100-watowe, następnie 75, 60, 40, aż w ubiegłym roku zniknęły nawet 25-watowe. Unijni urzędnicy słusznie doszli do wniosku, że jeśli w miejsce 100-watowych żarówek kilka milionów ludzi zamontuje energooszczędne 10-watowe, to efekt dla środowiska będzie odczuwalny. Poza tym zwiększony popyt na energooszczędne żarówki wymusi produkcję na większą skalę, a to spowoduje spadek cen. I rzeczywiście w ostatnich latach żarówki LED odczuwalnie potaniały.

Dwa stopnie robią różnicę

Pomysły na oszczędzanie potrafią być banalne, co udowodniła jedna z japońskich korporacji. Jej pracownicy otrzymali zalecenie, aby pracując przy swoich biurkach, gdzie nie spotykają się z klientami, zdejmowali marynarki czy garsonki. Siedząc w samych koszulach latem czuli się komfortowo, mimo że podniesiono temperaturę o dwa stopnie Celsjusza. W skali całego biurowca zapotrzebowanie na prąd spadło o kilkanaście procent. Za to zużycie odpowiedzialna była pracująca wcześniej na wyższych obrotach klimatyzacja.

Jeśli masz klimatyzację w pracy lub w domu to pamiętaj, że obniżenie temperatury o jeden stopień poniżej 24 stopni Celsjusza powoduje wzrost kosztów o około 8 procent. Przy 30 stopniach na dworze można się poczuć komfortowo w pomieszczeniu, w którym panuje temperatura 25 stopni. Warto się zastanowić, czy koniecznie musimy schładzać je do 21 stopni – ze względu na wysokość późniejszych rachunków oraz emisję dwutlenku węgla.

Nawet kaloryfer może Ci pomóc oszczędzać. Nie odkładaj odkładania na później – załóż konto oszczędnościowe

Mniej gadżetów = taniej

W każdym biurze i domu mamy wiele urządzeń działających w stanie czuwania. Nieodłączone od zasilania pobierają prąd po to, aby jak najszybciej się wybudzić i zacząć np. drukować czy skanować. Każde takie urządzenie może zużywać od pół wata na godzinę – to niegroźny scenariusz – do nawet aż 35! To moc wystarczająca na oświetlenie żarówkami energooszczędnymi całkiem dużego salonu w mieszkaniu. Dlatego kupując urządzenia do biura czy do domu warto zwrócić uwagę, ile zużywają prądu w stanie spoczynku.

Można przyjąć zasadę, że im mniej gadżetów ma urządzenie, tym mniej prądu będzie zużywać. Świetnie pokazuje to przykład mikrofalówki, którą prawie każdy ma w domu a w większych biurach jest ich nawet kilka. Aby podgrzać potrawę, wystarczy ustawić dwa parametry: moc oraz czas podgrzewania. Dawniej do tego służyły dwa pokrętła. W nowych jest wyświetlacz, który pozwala nam zaprogramować podgrzewanie na kilkadziesiąt różnych sposobów z tym, że prawie nikt z tego nie korzysta, tylko wciska przycisk szybkiego startu. Po co o tym pisać? Bowiem ten wyświetlacz w ciągu całego życia mikrofalówki może zużyć więcej prądu niż na podgrzewanie potraw, czyli zasadniczy cel swojego istnienia.

Wyłączaj komputer!

Niewyłączony komputer z drukarką zużywa przez godzinę nawet 40 Watów. Porównując, moglibyśmy wykorzystać tę moc do oświetlenia dwóch pokojów w mieszkaniu. Dlatego opłaca się wyłączać sprzęt nawet wtedy, gdy nie będziemy go używać przez kilkadziesiąt minut, np. gdy wychodzimy na lunch, a bezwzględnie wtedy, gdy kończymy pracę. Jeden taki zestaw od piątku od godziny 17 do poniedziałku do godziny 9 zużyje 2,5 kWh. Jeśli 10 osób w pracy nie wyłączy sprzętu,  zużycie wyniesie już 25 kWh, za co zapłacimy dodatkowe 15 zł. Przez wszystkie weekendy 2017 roku nasz niepotrzebny koszt wyniesie ponad 800 zł.

Prostym sposobem na szybkie wyłączanie sprzętu przed wyjściem z pracy, jest podłączenie kilku urządzeń do jednej listwy z wyłącznikiem. Jednym pstryknięciem pozbawimy je wtedy zasilania.

Wybierając rodzaj komputera kierujemy się różnymi potrzebami, jednak warto przed podjęciem decyzji wziąć również pod uwagę, że laptop zużywa 40 Watów, a komputer stacjonarny – 150! Czyli tydzień pracy (40 godzin) jednego kosztuje nas około złotówki a drugiego 3,6 zł.

Wynajmij żarówki

W zapale do oszczędzania oraz bycia „eko” nie warto popadać w przesadę. Np. w biurze nie trzeba wymieniać świetlówek na żarówki LED, bowiem taka inwestycja nam się nie zwróci, ponieważ zużycie prądu nie spadnie radykalnie. Jednak urządzając biuro „od zera” warto już przekalkulować inwestycję w LED-y.

Inaczej sprawa wygląda z mieszkaniem. Tu najczęściej żarówki wymieniamy sukcesywnie, wraz ze zużywaniem się starych. Kupno jednej czy dwóch LED-owych nie obciąży domowego budżetu. Jednak w sporym nowym domu, do którego się właśnie wprowadzamy, zakup kilkudziesięciu energooszczędnych żarówek może się okazać dużym wydatkiem. Rozwiązaniem są oferty na rynku, polegające na wypożyczeniu żarówek. Ich oferta jest skierowana zarówno do firm jak i osób indywidualnych. Klienci dostają żarówki w zamian za comiesięczną opłatę doliczoną np. do rachunku za prąd. Aby miało to sens, rzecz jasna opłata nie powinna być wyższa niż oszczędności wynikające z zastosowania energooszczędnego oświetlenia. Wygoda polega na tym, że firma wypożyczająca żarówki zobowiązuje się również do ich wymiany w razie przepalenia.

Tu ważna wskazówka – samemu kupują żarówki zachowuj paragon lub gwarancję producenta. Mają one długą żywotność, powinny służyć wiele lat, więc jeśli przestanie świecić po kilku lub kilkunastu miesiącach, możemy złożyć reklamację.

Nowe technologie w służbie ekologii

Powyższy zbiór porad jest praktycznie bezkosztowy (poza wymianą żarówek). Powstał na bazie publikacji „Efektywne wykorzystanie  energii w firmie – poradnik” wydanego przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości.

Jednak coraz więcej firm inwestuje znaczące środki w rozwiązania, które służą ograniczeniu zużycia energii. Powód jest prosty: energia elektryczna będzie drożeć. Wśród wielu zaawansowanych rozwiązań ciekawe stworzyli Polacy z firmy Silvair. Służy ono do oświetlania centrów handlowych oraz powierzchni biurowych.

Silvair rozwiązuje następujący problem: obecnie światło w biurze zapala ten, któremu jest najciemniej, tymczasem żarówki rozbłyskują na całym piętrze, a przynajmniej w sporej jego części. Często widujesz w piątek o godzinie 21. rozświetlone pół piętra biurowca? Sądzisz, że o tej porze siedzi tam 60 osób i ciężko pracuje? Bardziej prawdopodobne, że po godzinach został jeden pracownik, który  ma wybór między włączeniem oświetlenia połowy piętra albo siedzeniem po ciemku.

Rozwiązanie polskiego start-upu działa w ten sposób, że sieć czujników komunikuje się ze sobą, a komputer oblicza, gdzie i jakie natężenie światła jest potrzebne. Na przykład w pochmurny dzień światło włączałoby się tylko nad stanowiskami pracy osób siedzących w głębi, a im bliżej okien, tym jego natężenie by malało.

Woda się kończy – trzeba ją oszczędzać

Powszechne zastosowanie takich systemów to na razie pieśń przyszłości, ale już można sobie wyobrazić, że za kilkanaście lat znajdziemy je nie tylko w biurach, ale również w naszych mieszkaniach. Już dziś dostępne są rozwiązania tzw. smart home, które potrafią wykryć, czy ktoś jest w pokoju i wyłączają oświetlenie, gdy pomieszczenie jest puste.

Troska o wysokość rachunków oraz o środowisko nie musi się kończyć na oszczędzaniu energii elektrycznej. Można również w prosty sposób oszczędzać wodę, która również dość szybo drożeje. Tu z pomocą przyjdą nam tzw. perlatory lub inaczej napowietrzacze. Działają one w ten sposób, że mieszają wodę z powietrzem, zmniejszając zużycie tej pierwszej. Montując je do kranu, albo kupując baterię z już zainstalowanym napowietrzaczem, możemy sporo zaoszczędzić. Bez perlatora przez kran przepływa w ciągu minuty ponad 10 litrów wody. Z perlatorem od 2 do 6 – zależy jaki zastosujemy. Tak więc na pięciominutowy prysznic możemy zużyć 50 litrów wody albo – niewiele ponad 10. Dla miłośników kąpieli w wannie nie mamy dobrych wiadomości. Pełna wanna wody to z reguły minimum 100 litrów wody, więc najlepszym pomysłem na oszczędzanie jest przesiadka „pod prysznic”.