Czy miłość i biznes mogą iść w parze?

Czy zakładanie firmy razem z drugą połową to dobry pomysł? Z okazji Walentynek o różnych aspektach wspólnego zarządzania marką rozmawiamy z trzema prowadzącymi ciekawą, ambitną działalność małżeństwami.

 

Naszymi gośćmi są:

  • Paulina i Bartek (REC.ON), którzy zamieniają zużyte części samochodowe i inne tworzywa z odzysku w oryginalne, designerskie produkty: loftowe lampy, industrialne stoły, krzesła czy wieszaki.
  • Anna i Mariusz (AUNA), twórcy ręcznie robionych, ekologicznych, wegańskich kosmetyków.
  • Martyna i Jacek (KLOSINSKI.NET), konsultanci marketingowi, którzy przy pomocy szkoleń, kursów i materiałów online pomagają rozwijać skrzydła niewielkim przedsiębiorstwom.

 

Jak to się stało, że razem prowadzicie firmę? Czy pomysł był całkowicie wspólny, czy też jedna strona musiała nakłaniać drugą?

 

Bartek (REC.ON): Była to moja idea (śmiech). Od 5 lat prowadziłem pod Warszawą stację demontażu pojazdów, aż w pewnym momencie dostrzegłem potencjał samochodowych części jako elementów designerskich. Paulina pracowała wówczas w branży modowej i beauty – w rzeczach ogólnie artystycznych, ale nie w bezpośrednio projektowych czy związanych z architekturą wnętrz. Przez dwa lata namawiałem ją, abyśmy zrobili coś razem, wspólnie wykorzystali estetyczne walory trybów czy wałów rozrządu… Najpierw nakłoniłem ją, aby urządziła moje biuro właśnie w stacji demontażowej. I tak - krok po korku - zaczęliśmy działać wspólnie i realizować się w stosunkowo nowym dla nas obszarze.

 

Anna (AUNA): Na początku prowadziłam firmę z niewielką tylko pomocą męża, który - pracując w tym samym czasie na etacie - pomagał mi głównie „po godzinach”. Chociaż muszę tu zaznaczyć, że pod koniec mojej ciąży mąż, wróciwszy ze swojej normalnej pracy, robił za mnie prawie wszystko: siedział i przygotowywał nasze mydełka...  Z czasem, obowiązków po prostu przybywało i sama nie byłam w stanie nad wszystkim zapanować. Aż w końcu przyszedł taki okres, że Mariusz zrezygnował ze swojego stanowiska i w pełni poświęcił się AUNIE.

 

Mariusz (AUNA): Zgadza się. Muszę tylko dodać, że po rezygnacji z etatu, założyłem własną działalność - produkcje świec sojowych - ale po jakimś czasie AUNA całkowicie je wchłonęła. Przekształciliśmy się więc w spółkę.

 

Jacek: (KLOSINSKI.NET): Na swoim pracowałem właściwie od zawsze. Początkowo prowadziłem agencję, której udziały sprzedałem później wspólnikowi i zacząłem działać całkowicie samodzielnie. Realizowałem szkolenia, sprzedawałem kursy, prowadziłem bloga. Wszystko zaczęło rozrastać się tak bardzo, że potrzebowałem rąk do pomocy. Martyna, znała już dobrze tę branżę, bo pokrewnymi obowiązkami zajmowała się, pracując na etacie. Była już zmęczona swoją posadą i chciała szukać czegoś nowego, a ja potrzebowałem wsparcia - uznaliśmy więc , że najrozsądniej i najnaturalniej będzie zacząć robić coś razem. Było więc tak, że trochę Martynę zaprosiłem „do siebie”.

 

Martyna (KLOSINSKI.NET): Wszystko dobrze się składało, bo rzeczywiście byłam branżowo blisko tego, co robił Jacek. Pracowałam w agencji reklamowej i mogłam wykorzystać swoją kreatywność i kompetencje do biznesu online. Myślę, że gdyby Jacek szukał kogoś innego do pomocy, i tak rozglądałby się za osobą o podobnym profilu do mojego.

 

Jacek (KLOSINSKI.NET): I tak po pracy często rozmawialiśmy o pracy, więc Martyna była na bieżąco z tym, co się u mnie dzieje, a nawet zawsze w jakiś sposób mi towarzyszyła w mojej zawodowej drodze.

 

Martyna (KLOSINSKI.NET): Na początku daliśmy sobie czas na rozbieg - nie weszliśmy w to all in; nie rzuciłam wszystkiego z dnia na dzień. Ale im lepiej nam szło, tym bardziej się angażowałam.

 

Martyna i Jacek (KLOSINSKI.NET).png

Martyna i Jacek (KLOSINSKI.NET)

 

 

Jak wygląda podział obowiązków w Waszej firmie?

 

Anna (AUNA): W naszej firmie zajmujemy się zupełnie różnymi rzeczami. Ja jestem „duszą artystyczną”, a Mariusz „człowiekiem-Excelem”. Na jego głowie są więc wszystkie techniczne rzeczy - tabelki, wyliczenia, podsumowania. Ja zajmuję się kreowaniem nowych produktów, tworzeniem wizerunku marki, reklamą itp. Oczywiście muszę zaglądać także do wszystkich tych niezbędnych „papierów”, ale bardzo tego nie lubię i ogromnie cieszę się, że mam tu tak solidne wsparcie.

 

Jacek  (KLOSINSKI.NET): Są rzeczy, nad którymi pracujemy wspólnie, i takie, którymi każde z nas zajmuje się osobno. Aspekty bardziej twórcze leżą po mojej stronie - przygotowuję kursy od strony merytorycznej i nagraniowej. Martyna angażuje się w kwestie bardziej techniczne - panuje nad e-mail marketingiem czy newsletterem, księgowością, finansami, koordynacją i jeszcze wieloma innymi rzeczami. Dzięki Martynie mam ogromną swobodę pracy w roli kreatora.

 

Martyna (KLOSINSKI.NET): Podział obowiązków w naszej firmie jest dość dynamiczny, zmienia się wraz z czasem i potrzebami. Ta twórcza strona naszego biznesu zaczyna mi się coraz bardziej podobać i coraz mocniej się na nią otwieram. Zakładam, że niedługo zatrudnimy osobę, która odciąży mnie od części bardziej przyziemnych zadań.

 

Paulina (REC.ON): Od początku istnienia naszego brandu mówiliśmy, że to jest takie nasze trzecie dziecko - mamy dwóch synów, a teraz także to. Mąż jest inżynierem, a więc bardziej realistą i biznesmanem, a ja reprezentuję tę bardziej szaloną, artystyczną stronę. Wzajemnie znakomicie się więc uzupełniamy, a podział ról przyszedł nam zupełnie spontanicznie i naturalnie. Większość rzeczy tworzymy jednak razem. Bartek wnosi swoje własne koncepcje i wzory, które nie zawsze (śmiech) mi się podobają, bo są to takie większe, bardziej monumentalne formy, a ja staram się wprowadzać do naszych realizacji swoisty pierwiastek kobiecy – udelikatniać te ciężkie kształty, z którymi pracujemy. Barek poświęca się też mocniej logistyce, a ja marketingowi.

 

Czy udaje Wam się oddzielić życie zawodowe od prywatnego?

 

Jacek (KLOSINSKI.NET): Nasze życie zawodowe od prywatnego oddziela chociażby granica fizyczna, i to dosłownie. Pracujemy z domu, ale biuro mamy na antresoli. Kiedy schodzimy na dół, pracę - przynajmniej w jakiejś części - zostawiany za sobą. Przede wszystkim mamy jednak dziecko, które „ratuje’ nas przed pracoholizmem. Staramy się być dobrymi rodzicami i poświęcać dziecku dużo czasu i uwagi. Kiedy nadchodzi nasz wspólny, rodzinny czas, w naturalny sposób odkładamy pracę. Wiemy jednak, że mamy dość nietypowy stosunek do pracy: to jest nasza pasja, coś, czym żyjemy. Nawet kiedy mam czas wolny i na przykład jestem na siłowni i słucham podcastu, jeśli tylko dowiem się czegoś fajnego, wartościowego dla naszej firmy, zaraz o tym Martynie piszę.

 

Martyna (KLOSINSKI.NET): I w drugą stronę jest dokładnie tak samo. Stale się wzajemnie nakręcamy i inspirujemy. Możliwość podzielenia sią swoimi wątpliwościami czy pomysłami to ogromne ułatwienie przy prowadzeniu biznesu. Ważne, żeby czuć, że nie jest się w tym samemu. Samotność przedsiębiorcy prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą to istotny i trudny temat.

 

Bartek (REC.ON): Oboje jesteśmy pracowitymi osobami, więc kiedy coś robimy, to na całego. Ale na szczęście potrafimy w taki sam sposób odpoczywać. Nie ulega jednak wątpliwości, że musieliśmy nauczyć się funkcjonowania przy wspólnie prowadzonym biznesie. Pierwsze lata oznaczały dużą zmianę - każde z nas miało dotąd własną, odrębną działkę, o której opowiadało później w domu. Nagle wszystko zaczęło wyglądać trochę inaczej. Bardzo ciekawym doświadczeniem tego pierwszego etapu były wspólne wyjazdy na targi, gdzie stawialiśmy pierwsze kroki w prezentowaniu naszego designu. Oboje mówiliśmy o tej same rzeczy, ale z zupełnie różnych perspektyw. Ja o spawaniu, Paulina o lifestylu…. Ale mieliśmy z tego świetny ubaw. Myślę, że gdyby po roku okazało się, że nasze wspólne prowadzenie biznesu nie funkcjonuje prawidłowo, nie poszlibyśmy w to dalej. Znamy się bardzo długo i tworzymy dobraną parę, co na pewno było ogromnie pomocne. Włożyliśmy w naszą markę oszczędności, więc jeśli pojawiają się jakieś nerwy dotyczą one kwestii sprzedażowych, szczególnie, że w kluczowym momencie rozwoju dopadła nas pandemia. Liczy się też to, żeby w odpowiednim momencie powiedzieć sobie STOP, kiedy jedno za bardzo wczuje się w rolę „szefa” i zacznie pouczać drugie.

 

Mariusz (AUNA): U nas granica, gdzie kończy się życie zawodowe a zaczyna prywatne, cały czas jest w budowie (śmiech). Obowiązków jest tyle, że obecnie nie jesteśmy w stanie rozdzielić tych dwóch stref. Myślami, niestety, prawie cały czas jesteśmy w pracy. Mam nadzieję, że kiedyś dojedziemy do takiego etapu, że uda nam się ustalić jakąś godzinę, kiedy naprawdę kończymy pracę - wyłączamy laptopy i nasze głowy i skupiamy się w 100% na sobie i sprawach prywatnych.

 

Anna (AUNA): Staramy się jednak trzymać tego, aby weekendy rzeczywiście były czasem wolnym od pracy. Nie otwieram laptopa i poświęcam się rodzinie. No ale tak, w tygodniu istotnie bardziej mamy krótkie przerwy na zwykłe życie niż okienka na pracę. A praca w domu sprawia, że wszystko staje się jeszcze bardziej poplątane.

 

Anna i Mariusz (AUNA).png

Anna i Mariusz (AUNA)

 

 

Jakie są główne zalety i wady wspólnego zarządzania biznesem?

 

Mariusz (AUNA): Jednocześnie zaletą i wadą będzie to, że jesteśmy cały czas razem. Chwilowe rozłąki są jednak potrzebne -  czas, kiedy się za kimś tęskni, także jest dla związku cenny.

 

Jacek: (KLOSINSKI.NET) Wspólne prowadzenie biznesu w pewnym wymiarze pomaga nawet tej romantycznej stronie związku. W oczywisty sposób można spędzać ze sobą więcej czasu i więcej siebie mieć. Przekłada się to także na rzeczy stricte praktyczne - ponieważ pracujemy razem, łatwiej jest nam zrobić sobie dzień wolny; nie musimy o to pytać naszych szefów czy planować urlopu. Żeby wszystko dobrze się układało, potrzebna jest jednak odpowiednia synchronizacja - zgodne oczekiwania tak wobec pracy, jak i życia. Gdyby jedno z nas było bardziej skupione na pracy, a drugie wykazywało bardziej wyluzowane podejście, nie wiem, czy nie dochodziłoby między nami do zgrzytów. Kluczem do sukcesu jest stosunek do firmy, podobne myślenie o niej. Jeśli czujemy, że obowiązków robi się za dużo, włączamy sobie pauzę. Gdybym miał na siłę szukać problemów, to wskazałbym także, że robienie wszystkiego ciągle razem może owocować poczuciem pewnej przesady. Niekiedy brakuje chwil tylko dla siebie albo z innymi ludźmi. Trzeba tego szukać, stwarzać sobie okazje do zatęsknienia za sobą - na przykład wyjechać samemu na weekend.

 

Martyna (KLOSINSKI.NET): To, że idzie nam tak gładko, wynika, jak zaznaczył Jacek, z tego, że jesteśmy do siebie niezwykle podobni. Wyznajemy bliskie sobie wartości i tak samo spoglądamy na biznes. Nie tworzymy wybuchowej mieszkanki; rzadko się ścieramy. Ale to także może być wadą wspólnego prowadzenia biznesu. Bo w pewnym momencie brakuje „odrębnego punktu widzenia”. Kiedy zwykle rozmawiasz z kimś, kto na wiele tematów ma podobne zdanie i poglądy, szybko utwierdzisz się w przekonaniu, że stale masz rację, a to w szerszej perspektywie może nie sprzyjać rozwojowi biznesu. Staramy się to nadrabiać, na przykład przez uczestniczenie w kursach. Na pewno trzeba uważać, aby nie zamknąć się we własnej bańce. 

 

Jacek (KLOSINSKI.NET): Można się tu nawet odwołać do klasycznej biznesowej rady, że kiedy szukasz sobie wspólnika, stawiaj na kogoś zupełnie od ciebie innego, kogoś, kto będzie cię uzupełniał. My tego nie mamy - odznacza nas podobny sposób myślenia. Minusem wspólnego kierowania firmą, czy tego chcemy czy nie, będzie także to, że różne, nawet najdrobniejsze różnice zdań przeniosą się na życie osobiste.

 

Martyna (KLOSINSKI.NET): Na szczęście u nas jest tego bardzo mało.

 

Paulina (REC.ON): Największą zaletą jest to, że wspólnie osiągnięty sukces smakuje podwójnie, wprost niewiarygodnie. Kiedy uda nam się sprzedać jakąś większą kolekcję albo trafimy na wystawę w jakiejś galerii, możliwość dzielnia tego z najbliższą osobą jest bezcennym doświadczeniem. Czujemy wtedy, że to, co robimy, naprawdę ma sens.  A największą wadą, jak wspomniał Bartek, jest to, że czasami zaczyna się „szefowanie”. Ale wszystko zależy od osobowości. Trzeba umieć odpuszczać.

 

Paulina i Bartek (REC.ON) fot. Jacek Marczewski.png

Paulina i Bartek (REC.ON) fot. Jacek Marczewski

 

 

Co doradzilibyście parom, które myślą o wspólnym biznesie?

 

Jacek (KLOSINSKI.NET): Może w kontekście tego, co powiedzieliśmy wcześniej, będzie to zaskakujące, ale generalnie sugerowałbym dokładne rozważenie takiego rozwiązania, a może nawet bym je odradzał. Wydaje mi się, że większości par mogłoby to zaszkodzić. Nie chcę w ten sposób podkreślić, że my jesteśmy jakoś szczególnie wyjątkowi, ale tutaj naprawdę trzeba się świetnie dogadywać, być swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Żeby to faktycznie zadziałało, przed podjęciem decyzji, warto odhaczyć wiele checkboxów: sprawdzić, czy zgadza nam się mnóstwo różnych czynników. Tarcia w życiu prywatnym mogą być dla związku stymulujące, ale kiedy zacznie rozciągać się to także na pracę, niewykluczone, że ucierpią na tym obie sfery.

 

Martyna (KLOSINSKI.NET): Nam bardzo pomogło również to, że jesteśmy parą z długim stażem, już od liceum. Wiele razem przeszliśmy i osiągnęliśmy. Przy młodych związkach problemów może być więcej niż korzyści. Doradziłabym, aby właściwie ustawić sobie priorytety. Także w takim sensie, że z pomysłu wspólnego biznesu zawsze można się wycofać – bez uszczerbku dla związku i więzi emocjonalnych. Nie warto poświęcać wspólnego szczęścia dla firmy. Dobrze jest powiedzieć sobie, że zawsze jesteśmy w gotowości, by zmienić kurs, kiedy coś nie będzie grało. Najgorzej, kiedy wspólny biznes powstaje z musu - warto mieć w odwodzie jakąś alternatywną ścieżkę.

 

Anna (AUNA): Z mojej perspektywy wspólne prowadzenie biznesu to wielka frajda i bardzo korzystne rozwiązanie. Na pewno jest to lepsze wyjście, niż gdyby każde z osobna miało chodzić na 8 godzin do pracy i zajmować się czymś, czego wcale się nie lubi, pośród ludzi, na których nam szczególnie nie zależy.

 

Mariusz (AUNA). Zgadzam się. Mając porównanie z pracą zawodową na etacie, wiem, że nie wróciłbym już do tego. Owszem, miałem wcześniej więcej czasu, żeby się „wyłączyć”, bo o godzinie 15.00 zamykałem laptopa, wychodziłem z biura i do 7 rano niewiele mnie to wszystko obchodziło, ale tak naprawdę wcale nie czułem się wolny. Chociaż podczas prowadzenia biznesu wspólnie z Anią głowę mam bardziej obciążoną, wiem, że jestem we właściwym miejscu.

 

Anna: (AUNA) Ale żeby zaczynać wspólny biznes, najzwyczajniej w świecie trzeba się lubić. Jeśli jest się w związku, w którym dzieje się coś niedobrego, szanse na to, że prowadzona razem firma będzie mogła to naprawić, są w moim odczuciu znikome.

 

Mariusz (AUNA): Chociaż zabrzmi to prozaicznie, dużym ułatwieniem przy wspólnie prowadzonym biznesie jest zapewnienie sobie odpowiedniej przestrzeni. Od kiedy pracujemy w domu wielopoziomowym, jest nam znacznie łatwiej. Był czas, gdy mieszkaliśmy w niewielkim mieszkaniu, gdzie specjalnie dojrzewające mydełka były właściwie wszędzie. Jakoś nas to chyba omijało, ale w podobnej sytuacji ryzyko powstawania różnych napięć i konfliktów na pewno jest większe.

 

Paulina (REC.ON): Wiemy, że są pary, które po doświadczeniu wspólnego prowadzenia biznesu, przechodzą większy lub mniejszy kryzys. Ale ja generalnie do tego zachęcam. Nas ten wspólny projekt bardzo wzmocnił, dał nam nową energię i nową radość. Jeśli para jest zgrana, wyznaje podobne wartości i chce iść tą samą drogą, także w biznesie powinno im się ułożyć. Prowadzony razem biznes poszerza także horyzonty - ja powoli staję niezła w rzeczach, które były domeną Bartka, a on coraz lepiej radzi sobie na przykład w obszarze marketingu i podrzuca tu świetne pomysły. Próbujcie więc, jak nie spróbujecie, nigdy się nie dowiecie, jak to jest…

 

Dziękuję Wam za rozmowę.

 

Wszyscy (zgodnie): Dziękujemy!